Tęsknię za rynkiem samochodów, który funkcjonował tak gdzieś od 2005 do 2016 roku:
– bez problemu można było kupić ciekawego, całkiem zadbanego gruza do 1,5-3 tysięcy,
– kilkunastoletnie auta klasy średniej pokroju Mondeo Mk1 czy Laguny jedynki kosztowały w granicach 5-6k
– 3-4 letni kompakt z pewnego źródła kosztował 30-40 tysięcy a nie jak teraz 60-70,
– duża podaż tanich francuzów – za około 25-30 tysięcy można było kupić 4-5 letniego Citroena C5 czy Peugeota 407 z polskiego salonu, zajebistym na owe czasy wyposażeniem i nietuzinkowym wyglądem. Obecnie Talisman czy 508 z roczników 2018-2019 kosztują w granicach 80-100 tysięcy,
– za klasyki były uznawane ponad 30-letnie Mercedesy, Jaguary i generalnie ciekawe auta, a nie kurwa fiat siena czy inny lanos za kilkanaście tysięcy,
– najtańsze auta były dostępne w salonie za około 30 tysięcy a nie 60. Za 60 tysięcy można było kupić przyzwoitego kompakta a nie miejską wydmuszkę o urodzie toi-toia
Giełda klasyków czy inna fajnansiarska moda na „youngtimery” zepsuła w dużej mierze rynek starszych używanych aut, na ceny nowych i kilkuletnich wpływ ma polityka klimatyczna UE i chyba jeszcze pandemia.
#samochody #motoryzacja
Czytaj dalej...