Obowiązkowa służba wojskowa…
Obowiązkowa służba wojskowa spierdoliła mi życie.
Zawsze interesowały mnie samochody. Bardziej naprawa i grzebanie niż jeżdżenie, więc za młodu myślałem że po prostu zostanę mechanikiem samochodowym. Po skończeniu podstawówki, na początku lat 90 poszedłem więc do zasadniczej szkoły zawodowej zdobywać wykształcenie na kierunku mechanik samochodowy. Co prawda jako laureat „olimpiady fizycznej” mogłem wybrać sobie bez egzaminów dowolną szkołę, ale ja nieco może niestandardowo w tej sytuacji wybrałem właśnie szkołę zawodową z interesującym mnie kierunkiem.
Wtedy, gdzieś po pierwszej klasie tej szkoły dotarło do mnie, że niebawem czeka mnie nieuchronna w tej sytuacji służba wojskowa. Jedyną opcją była zmiana szkoły i tak też się stało, poszedłem do liceum ogólnokształcącego. Do klasy mat-fiz oczywiście. Liceum przy niemałych trudnościach z przedmiotami typu język polski (a zwłaszcza część dotycząca literatury) jakoś udało mi się przebrnąć i nawet zdałem maturę z polskiego (chyba nawet na 3..?) mimo że przeczytałem może ze 4 lektury. Potem studia techniczne, całkiem łatwe, bo gdzieś tzreba było przeczekać to wojsko. W czasie studiów oczywiście robota, bo żyć z czegoś trzeba. Ze studiów wywalali mnie parę razy, ale za każdym razem wojsko sobie o mnie przypominało więc w trybie awaryjnym szedłem bardzo uprzejmie prosić o reaktywację.
I tak już po 10 latach „studiowania” zakończyłem tą przygodę z tytułem magistra inżyniera, jednocześnie pracując jako #programista15k. Wtedy oczywiście znacznie mniej niż te symboliczne 15k ale nadal hajs się zgadzał.
No i teraz tkwię w tym pierdolonym IT rozwiązując jakieś popierdolone problemy. A mogłem sobie spokojnie samochody naprawiać. Wojsko spierdoliło mi życie.
#pasta #wojsko #heheszki #samochody